sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 4



 Arya Stark przemierzała szkolny korytarz na swojej deskorolce. Wszyscy, nawet najpopularniejsi licealiści, schodzili jej z drogi. Czuła pewną satysfakcję, ale w sumie niewiele ją to obchodziło. Spieszyła się, nie miała czasu bawić się w omijanie ludzi. A jak chcą zginąć, to ich sprawa. Valar morgulis, jak mawiał jej kumpel Jaqen. Pochodził z Braavos. To chyba gdzieś na wschodzie. Albo na południu. Zresztą nieważne.
Czuła się prawdziwie wolna. W wyobraźni galopowała na swym rumaku po dzikich stepach. I nieistotne było, że to zaledwie przejażdżka na deskorolce. Musiała tylko uważać na profesor Tully. Ona nie aprobowała takich rozrywek u młodych dziewcząt. Tak samo jak zapasów, szermierki, kick-boxingu, biegów, pchnięcia kulą, prania lizodupa Joffreya po mordzie i wielu innych fajnych rzeczy. Ale wyglądało na to, że raczej jej nie spotka. Od paru dni każdą wolną chwilę spędzała na omawianiu obsady musicalu. Arya miała w głębokim poważaniu takie idiotyzmy. Niestety jej głupia siostra Sansa nawet na chwilę nie przestawała o tym gadać.
Skręciła gwałtownie przy wyjściu z Sali od fizyki, tylko po to, by potrącić lizodupa Lannistera i zobaczyć aprobujący uśmiech profesora Tony’ego Starka. Równy gość, ten Stark. I do tego jest Starkiem. A wszyscy Starkowie to dobrzy ludzie, nawet jeśli nie są spokrewnieni.
- Znowu to zrobiłaś! – krzyczał oburzony Joffrey, poprawiając postawione na żel włosy. – Poczekaj tylko aż mój ojciec się o tym dowie!
Ojciec Joffreya, profesor Tywin Lannister, był dyrektorem szkoły. Dlatego właśnie Arya nie mogła uprzykrzać życia lizodupowi tak, jakby tego chciała. A szkoda. Z tego też powodu rozpisała z kumplami grafik. Każdy miał swoją kolej dręczenia Joffreya. Wprawdzie ona sama nie zawsze się do niego stosowała, ale po co są zasady?
Wypadła na szkolny dziedziniec, wykorzystując fakt, że Rhaegar Targaryen właśnie przytrzymywał drzwi, by przepuścić Lyannę Stark (z tym Starkiem akurat Arya była spokrewniona) i szybko, po drodze wykonując parę trików z użyciem ławek, znalazła się obok Gendry’ego. Poznała go kiedyś w kozie, gdzie wylądowała po tym, jak próbowała uprawiać parkur na terenie szkoły.
- Cześć, Arry - uśmiechnął się. –Nie widziałaś gdzieś lizusa? Chciałbym na nim coś wypróbować.
- Widziałam. Całkiem możliwe, że właśnie leci do tatusia się poskarżyć.
- Znowu go dręczyłaś poza kolejką? – na twarzy Gendry’ego wyraźnie widniał wyraz dezaprobaty.
- Tak jakoś wyszło. Gdzie Jaqen? – spytała, by zmienić temat, Gendry czasem potrafił się obrazić jak baba.
- Zaraz będzie. Tylko skończy sprzątać w chemicznej.
- O! Co znowu przeskrobał? – zapytała ze szczerą ciekawością.
- Nic- Gendry skrzywił się. – Sam chciał. Nie wiem, co mu odbiło.
- Nawdychał się – skwitowała krótko Arya i rozejrzała się, by sprawdzić czy w pobliżu nie ma siostry, która zaraz chciałaby ją wychowywać. – Trudno, jeszcze go nie ma, a ja mam do was pilną sprawę. Nie mogę czekać, przekażesz mu wszystko? Na następnej przerwie zaliczam historię, więc nie dam rady was złapać.
Wzięła głęboki oddech i wyznała co jej leży na sercu.
- Moja durna siostra zaczęła chodzić z Joffreyem. Musimy coś z tym zrobić, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli i lizodup zostanie stałym gościem w moim domu.
- Spoko. - Gendry jak zwykle był oszczędny w słowach. Wymienili męski, miażdżący niczym gorset uścisk i Arya odjechała na swej deskorolce, ponownie zmuszając szkolną gawiedź do panicznej ucieczki z trasy jej przejazdu.
- Patrz, co mam! – Jaqen wyrósł spod ziemi, ściskając w ręku słoiczek z tajemniczym wzorem, którego Gendry za nic nie rozpoznawał. Ale nie, żeby miał ochotę.
- Co to? – zapytał ze średnim zainteresowaniem, wciąż wpatrując się w oddalającą się Aryę. Jaqen podążył wzrokiem za jego spojrzeniem, zaraz jednak przywołał się do porządku.
- Trotyl – powiedział uroczyście. - 2C go zrobiła i zabrałem trochę. Wydziela toksyczny dym! I do tego jest nierozpuszczalny w wodzie! – wymieniał dalej zalety związku, lecz nieobecny wzrok przyjaciela wciąż wpatrzonego w stronę, w którą odjechała Arya, sprawiła, że jego entuzjazm trochę osłabł. –Słuchasz mnie w ogóle?
- Co? A, tak, słucham – zapewnił.
Jaqen lekceważąco uniósł brew. Były to brwi szerokie i stanowcze, jakby stworzone do tego, by nimi lekceważąco poruszać.
Gendry jednak, jak zwykle, zignorował wszelkie zabiegi, w jakie zamieszane były brwi Jaqena i będąc osobą zasadniczą, od razu przeszedł do meritum.
- Sansa umawia się z lizodupem. Arya chce, żebyśmy coś z tym zrobili.
Na twarzy Jaqena odmalował się cały wachlarz emocji. Od obrzydzenia, poprzez zdziwienie, by na złowrogim planowaniu skończyć. Gendry odczuł zadowolenie na myśl, że Jaqen zaraz wpadnie na pomysł jak pognębić Joffreya i zadowolić przy tym Aryę.
- Myślę, że mam kilka Możliwych rozwiązań tego problemu. Tylko Arya musi je jeszcze zaakceptować.
- Sądzę, że zgodzi się na wszystko. Wyglądała na zdesperowaną.
Jaqen już nie słuchał, gdyż coraz to nowsze pomysły przychodziły mu do głowy. Spojrzał na słoiczek z dopiero co zdobytym związkiem organicznym i nieświadomie się uśmiechnął. A gdyby tak…
Rozważania te przerwał Joffrey we własnej osobie. Przeszedł obok, promiennie się uśmiechając i trzymając Sansę za rękę.
- A na przyszły rok zasadzę na działce kapustę – oznajmił, co z niewiadomej przyczyny wprawiło Starkównę w szczery zachwyt. – A ty, jako dama mego serca, pojedziesz tam ze mną. Razem z moim rodzeństwem. I będzie kuzyn Lancel z Francji.
- Jak cudownie. - zaszczebiotała Sansa, potrząsając kasztanowymi lokami i przytulając się do ramienia Joffreya. Nie należało to do łatwych zadań, bo był od niej niższy. –A może wpadłbyś do nas na obiad? Na deser będą ciastka cytrynowe.
- Oczywiście, najmilsza. - szeroko uśmiechnął się na myśl o ciastkach.
- Widziałeś ich? – Gendry udał, że wymiotuje –Słyszałeś?
- Tak. Musimy szybko pozbyć się tego szczura, zanim Arya nie wytrzyma i przy rodzicach wywali mu talerz na głowę. To musi być coś prostego, ale skutecznego. Co da się zrobić na miejscu i nie wymaga wielu materiałów…
- Może przywiążemy go do drzewa? – zaproponował Gendry.
- Jak za dawnych dobrych czasów – uśmiechnął się Jaqen.
- Pamiętasz jak w podstawówce Joffrey śmiał się z twojego akcentu i potem wyrzuciłeś go z pędzącej karuzeli tak, że walnął o ścianę sąsiedniego budynku? To było coś. Zwłaszcza, że nikt nie wiedział kto to zrobił, nawet Joffrey.
- Nie ma o czym mówić, teraz stosuję o wiele bardziej wyrafinowane metody – powiedział skromnie Jaqen, nie przyznając się, że był wyjatkowo dumny z tego osiągnięcia. – Ale, skoro sytuacja tego wymaga, muszę ogłosić stan wyjątkowy. Mam nadzieję, że to aprobujesz? Harmonogram dręczenia Joffreya przestaje obowiązywać.
Gendry skinął głową.
- Wstąpiliśmy na wojenną ścieżkę.

7 komentarzy:

  1. Pierwsza! Super, że piszesz też o innych postaciach. Zakochałam się w Starkównie na deskorolce już w pierwszym rozdziale^^ I Tony! Wszystkie Starki to równe chłopaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam.
    Z przykrością informuję, że Elemmire zrezygnowała z oceniania. Z tego powodu twój blog trafił do wolnej kolejki. Zanim zostanie oceniony może minąć sporo czasu.
    Jeśli nie chcesz czekać w wolnej kolejce możesz wybrać oceniającego o ile nie ma zablokowanej kolejki. Kiedy już wybierzesz kto ma Cię ocenić zamiast Elemmire napisz o swoim wyborze pod najnowszym postem.

    Przepraszam za utrudnienia i pozdrawiam.
    http://ocenowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, zapomniałam dodać.
      Jeśli do piątku nie zdecydujesz się na jakąś oceniającą zostanie zamknięta możliwość wyboru.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Muszę przyznać, że nieznajomość kanonu trochę mi utrudnia docenienie, ale i tak jest dobrze :) Tony Stark, trotyl, deskorolka... Jak to niektórzy mówią: dawaj nexta.

    OdpowiedzUsuń
  4. trotyl srotyl, chcę dalejjjj. zi

    OdpowiedzUsuń
  5. Rewelacja, jestem pod wielkim wrażeniem :D Co rozdział to lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. 52 yrs old Assistant Media Planner Doretta Linnock, hailing from Erin enjoys watching movies like "See Here, Private Hargrove" and Sailing. Took a trip to Rock Art of the Mediterranean Basin on the Iberian Peninsula and drives a Bugatti Royale Kellner Coupe. zrodlo obrazu

    OdpowiedzUsuń